Forum Lochy
Gdzie Snape mówi dobranoc...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Z]Kropla wody.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Black
Wilkołak



Dołączył: 10 Cze 2006
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Black Manor

PostWysłany: Sob 10:29, 19 Sie 2006    Temat postu: [Z]Kropla wody.

I oto jestem, a wraz ze mną moje opowiadanie. Mam nadzieję, że wyszedł mi ten dramat. Ostrzeżenie: Akcja toczy się na początku 4 tomu, kiedy Lord Voldemort się odraza. Opowiadanie na pojedynek.

[Z]Kropla wody

W całym, ciemnym, trochę brudnym, dużym pomieszczeniu paliła się jedna, mała świeczka. To był jej pokój - ponury i samotny, bo jego tam nie było. Brak nadziei i słońca potęgował uczucie zimna i pustki. Kolorowe firanki też nie należały do rzeczy zdobiących to mieszkanie. Tylko na tyle mogła sobie pozwolić. Dom w dawniejszych czasach pławił w sławę swoich właścicieli...
- Lepiej przestań wspominać – odezwał się głos, niczym z lodu. Przeszywał ją jak igła. Bała się zastrzyków.
- Jak zwykle czytałeś w moich myślach – powiedziała z nutą strachu w głosie. Modliła się, aby nie było tego słychać.
Nie chciała się odwracać i patrzeć, w tak obłędne i śmiercionośne oczy. Jedno jego spojrzenie zabiło by, oglądającą świat własnego pokoju, dziewczynę.
- Jak zwykle jesteś bezczelna - odrzekł oschle, jednak z odrobiną przekąsu. Atmosfera pokoju - wręcz namacalna - dawała odczuć napięcie.
Mężczyzna zbliżał się powoli, upajając się każdym, bolesnym krokiem. Wiedziała, że ją zaatakuje. Nic już nie zrobi, nie ucieknie. Życie przeleciało jej przed oczami, jak film w zwolnionym tempie. Wydawało jej się, że ta sekunda trwała całe jej nędzne istnienie. Ale ono cały czas JEST. Poczuła jego zimną, jak u trupa dłoń na swoim ramieniu.
Czy ja zginę? - zadała sobie to pytanie w myślach.
- Nie zginiesz, Hannah – odpowiedział jej. Znowu zaglądał do jej jaźni. Wyczuwał strach dziewczyny. Mówiło mu to wręcz wibrujące powietrze. Bojaźń była wszędzie.
Nie zapamiętała go tak. Nigdy.
W jej pamięci zapisał się jako dobry, czuły Tom Riddle. Był dla niej całym światem. Szczęściem i nieszczęściem. Teraz przyszedł, aby przenieść ją na świat, gdzie podobno jest lepiej... może tam spotka tego miłego chłopca, który przeobraził się w Voldemorta? Czy on umarł? Chyba tylko w głowie samego Toma. Teraz jest tu, aby ją zabić.
Dlaczego?
- Zmieniłeś się – Hannah próbowała przerwać tą ciszę, która dla niej była nie do zniesienia, a dla teraźniejszego pana jej Życia i Śmierci, tak kojąca i przyjemna.
- Nie sądzę – odpowiedział jej jedyny rozmówca, obecny w tym pokoju. Dziewczynie wydawało się, że krzyczy, ale to był tylko szept – to ty widziałaś mnie innego.
- Nawet twój głos jest inny, niż dotychczas – zyskiwała na czasie, swoim podniesionym głosem pokazując, że się nie boi. Widziała jego twarz w blasku świec, zastanawiając się, co mogą zrobić te czerwone oczy.
Zaczął padać deszcz.
Krople odbijały się rytmicznie o szyby - słyszała je. Gdyby mogła, chciałaby się teraz zamienić się w kroplę zwykłej wody i odbić się, a potem upaść na ziemię. I nigdy nie wrócić. Po prostu - zwykła, nędzna, kropla wody. Upaść i zabić się.
Miała do niego puste pytanie:
- Po co tu przyszedłeś? – mruknęła cicho wpatrując się w gasnącą świeczkę. To samo robiła w tej chwili jej dusza i nadzieja. Prosiła tylko, żeby ból nie trwał długo.
- Mam propozycję nie do odrzucenia – odparł bez zastanowienia.
- Co? Czy ja dobrze zrozumiałam? Ten wielki Lord Voldemort ma coś do powiedzenia? – spoufalała się coraz bardziej. Wiedziała, że to jej koniec.
- Zamknij się – odparł lodowatym głosem Czarny Pan – i słuchaj, jeśli chcesz wyjść z tego żywo. Szukam kogoś, z kim nie będą mnie wiązały żadne uczucia. Kogoś energicznego i potężnego. Czarownicy, która spłodzi mi potomka. Nadawałabyś się – zmierzył ją wzrokiem.
Przecież ja jestem szlamą!
- Nie jestem czystej krwi czarownicą – odparła atak dziewczyna.
- Jednak uczyłaś się w Hogwarcie. Czy to nie wystarczy? – przekonywał nadal.
Miała niejasne przeczucie, że jest podpuszczana.
Po co Tomowi potomek?
Przegrała, podając mu do wiadomości:
- Nie. Nie wierzę Ci, Voldemorcie – odpowiedziała.
Nie ufała mu już, nie wiedziała, czy to jest ten sam chłopak, jak przed laty.
Dotknął ją.
Jego palce błądziły po jej całej twarzy. Po ustach, po policzkach, po nosie. Tak dawno nie miał w swych rękach kobiety… Tak bardzo tego pragnął, wręcz żądał:
- Nie, Tom – odepchnęła go, a on zastygł w miejscu, jak pusty kamień.
I znowu cisza.
Hannah sięgnęła po różdżkę. Po ten kochany kawałek drewna, który choć tak niepozorny, dawał jej oparcie i bezpieczeństwo. Jedyna rzecz, do której się przyzwyczaiła i przywiązała, chociaż wcale nie chciała należeć do grupy ludzi, zwanych czarodziejami.
Nagle, przypomniała sobie pewien nagłówek z <I> Proroka Codziennego </I>. Ten dziwny napis, ten znak i tę twarz.
To był jej Tom. To on próbował zabić Harry’ego Pottera – jej chrześniaka:
- Rozszyfrowałaś mnie, panno Meladoise – zaśmiał się.
- Zamordowałeś Lily i James’a, dlaczego? – jęknęła, powstrzymując łzy. Nie chciała więcej opłakiwać przyjaciół. Oni by to wytrzymali. Ona też musi być silna.
- Och, Hannah, nadal wspominasz? To było już tak dawno – Riddle mówił przeciągając litery. Kpił.
Nie chciała mu powiedzieć tego, że go nienawidzi.
Po co? On już to wyczuł.
Wiedziała, kiedy nastąpi jej śmierć. Odliczała sekundę po sekundzie.
- Zabij mnie – mówiła obojętnie, bo wiedziała, że to i tak się stanie, wcześniej, czy później.
- Hannah, zgłupiałaś? Od kiedy chcesz śmierci? Nie poznaję Cię! – mówił, aż za głośno. Znów w jego głosie była kpina.
Dziewczyna już nigdy nie oglądnie zachodu słońca, mugolskich budynków. Nie usłyszy swojego, własnego głosu, ani śpiewu ptaków. Jednak teraz było jej to zupełnie obojętne.
Łzy pozwoliły sobie spadać na ziemię, jak krople wody.
Hannah Madeloise ostatni raz będzie przebywała w tym szarym pokoju:
- Trudno, szkoda, że się nie zgodziłaś. Zmieniłem zdanie, nie będziesz mi potrzebna. – Voldemort wypowiadał to, jakby rozmawiali przy piwie - Avada Kedavra - błysnęło zielone światło. Wraz z nim wielka błyskawica przecięła niebo, trafiając w dom Hannah.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grash
Charłak



Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 19:47, 23 Sie 2006    Temat postu:

Wytykam błędy jak wykałaczka wydłubująca resztki z maszynki do mięsa. Taka jestem...
Cytat:
śmiercionośne oczy
Zabija wzrokiem? Znam tylko jednego co tak robi a zowie sie Bazyliszek. A człowiek razej tegoo nie potrafi, więc...
Cytat:
odrzekł
Lepiej "odparł"
Cytat:
Ten wielki Lord Voldemort
Może i się spoufalała, jednak wątpię, by ktorykolwiek z czarodziejów odważyłby się używać, tego imienia przy Voldemorcie.
Cytat:
zastygł w miejscu, jak pusty kamień
Yyy, chyba pierwszy ra słyszę o takim porównaniu.
Cytat:
<I> Proroka Codziennego </I>
Chyba zapomniałaś czegoś skasować...

Trochę to ckliwe, ale nie jest źle napisane. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić wyrażenie jakichkolwiek uczuć prze Voldemorta, choć opisałaś go jako chłodnego, zdecydowanego i bezpośredniego. Zabiłaś mnie tym wątkiem z chrzestną Harry'ego. I już nie wspomnę o błędzie rzeczowym, jakoby Harry nie miał chrzestnej. Sam fakt, że Hannah miała w przeszłości jakikolwiek związek z Tomem... Potterowie byliby aż tak nieostrożni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Lochy Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin